środa, 4 lutego 2015

Via Casilina

Nareszcie jestem w mieszkaniu, w którym mam spędzić kolejne pięć miesięcy! Kiedy dojechałam na miejsce autobusem spod Termini (10 minutek) przejeżdżającym pod łukami triumfalnymi głoszącymi zwycięstwo Rzymu nad Kartaginą (II w.p. n.e), zadzwoniłam domofonem, ale nikt nie się nie odezwał. Drzwi były otwarte, więc weszłam do środka i zapakowałam się do windy przypominającej jeżdżącą trumnę w drucianym szybie:

Na drugim piętrze spotkałam chłopa, z którym mieszkam. Oczywiście przedstawił mi się, ale ja albo nie dosłyszałam, albo już zapomniałam :v. Drzwi otworzyła nam Simona w piżamie, oświadczyła, że wczoraj imprezowali i żebym weszła do salonu na kawę. Kiedy my piłyśmy, pan broda (chłop) przygotowywał mi pokój. Obydwoje mają tatuaże, kolczyki i są artystami. Na szczęście już starymi- 28 (broda) i 38 (Simona), więc zachowują się cicho i przyjaźnie. Mieszkanie jest ogromne - pracowania, dwie sypialnie, salon, łazienka i duży korytarz. Mieszkamy we troje z kotem, którego imienia też nie zarejestrowałam :v. Po kawce i rozmowie poszłyśmy na dach obejrzeć miejsce gdzie spędza się większość czasu wiosną i latem:

 Pogoda jest do dupy, ale w oddali widać ładnie góry :) Aaa no i + za album Sally Mann na kanapie w salonie, jedyna z niewielu fotografek jakie znam i lubię :v

Wrzucam kilka fotek z chałupy!!!


Pan Broda ma niesamowite rowery (sztuk 3) z kołpakami, dodatkowymi rurkami, nawet nie potrafię ich opisać. Później zrobię z ukrycia zdjęcie :v I kotu też jak przestanie uciekać. Jutro pierwszy dzień na uczelni może poznam jakieś koleżanki!!

1 komentarz: